sobota, 21 listopada 2015

[ TYDZIEŃ Z IGRZYSKAMI ŚMIERCI ] Dzień 7.

Dzień siódmy:
Zmiana planów - Katniss i Peeta.

Hej! Niestety wystąpiła drobna zmiana planów i posta z recenzją trylogii Igrzysk nie będzie. Dopiero teraz przypomniałam sobie o napisaniu do Wiktora o wspólną recenzję, ale mamy za mało czasu by ją wstawić. Nie chcę go już męczyć, za to u niego na blogu macie piękną recenzję książek Collins! Natomiast ja mam dla Was coś takiego jak moje odczucia co do Katniss i Peety. Zapraszam!

Katniss jako główna bohaterka nie była najgorsza. Zdała na szóstkę każde z Igrzysk dzięki swojej silnej woli, waleczności i może lekkiego braku rozsądku. Co wyobrażała sobie rzucając strzałę w dach areny? No właśnie. Mimo niektórych nieodpowiedzilnych występków z jej strony stała się ona twarzą rewolucji. Jednak mimo to trochę ją to wszystko przytłoczyło. Pierwszy raz biorąc do ręki Kosogłosa miałam już z góry nakreśloną jej osobę - silną, zdeterminowaną i niebezpieczną. Co jednak dostałam? Marionetkę wykorzystywaną przez tą złą jak i tą dobrą stronę. Nie dało się nie zauważyć, że Coin tak samo jak Snow pociągali za sznurki przytwiedzone do jej rąk i nóg. Snow mając w garści Peetę skutecznie grał na uczuciach Katniss tym samym doprowadzając ją do coraz większej depresji. Jednak spodobało mi się to jak Katniss jest ludzka. Po piekle przeżytym na Igrzyskach stała się krucha i zagubiona w świecie, w którym się znajduje. Przechodzi mocne załamanie nerwowe i praktycznie jest obojętna na wszytsko co się jej tyczy. Robi coś, bo to samoczynne. Nagrywa propagidę nie czując tego jak bardzo musi się w nią zaangażować. Trudno jest zaprzeczyć, że nawet najsilniejsi gonieni przez śmierć potrafią czasem upaść.

Peeta był dla mnie zbyt delikatny jak na Igrzyska. Taki marzyciel z głową w chmurach, malarz, piekarz. Całkiem tam nie pasował i gdyby nie Katniss na pewno umarłby chyba z kilka razy. Jako marionetka ze strony Snowa spisał się na pewno dobrze. Doprowadził do jeszcze większych zamieszek i przyjął tytuł zdrajcy, którym już każdy go nim napiętnował. On także okazał człowieczenstwo - denerwowało mnie to jak bardzo jest obojętny na ten dość osobliwy sposób. Tortury sprawiły, że mechanicznie mówił napisane wcześniej przez innych kwestie, które emitowane były na ekranach w całym Panem.

Jacy byli dla Was? Dodacie coś?  

Tak więc tym postem kończymy nasz kochany Tydzień z Igrzysami Śmierci. Jeśli chodzi o moje odczucia co do nich to jestem na prawdę zadowolna. Z chęcią wezmę udział w kolejnych takich akcjach! 

2 komentarze:

  1. Peeta jest fajniutki *-* Z pewnością jest lepszy od Gale'a, którego po obejrzeniu filmu troszkę polubiłam :P Z kolei za Katniss i Prim nie przepadam -.- Niee... Dla Peety wszystko przeczytałam :D
    Pozdrawiam! :D
    http://czytelniczemysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o Peetę, to ze zdaniem "gdyby nie Katniss na pewno umarłby chyba z kilka razy" muszę się zgodzić. Myślałam dokładnie to samo, kiedy czytałam serię. I chyba lepiej do głównej bohaterki pasowałby jednak Gale... mam takie wrażenie, że znacznie lepiej się rozumieli.

    Pozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki!

    OdpowiedzUsuń

Cześć, bardzo mi miło, że tutaj dotarłeś. Nie krępuj się, powymieniaj ze mną myśli!