Tytuł: Chłopiec w pasiastej piżamie
Tytuł oryginału: The Boy in the Striped Pyjamas
Autor: John Boyne
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 200
Ocena: 9/10
Na początku obejrzałam sobie fotosy z filmu
Nie mogę powiedzieć, że jest to przeciętna, krótka pozycja warta przeczytania, bo bym skłamała. Ma w sobie coś niepowtarzalnego. Zwłaszcza, że w wydaniu oryginalnym nie wiadomo było czego mianowicie miała dotyczyć. Była po prostu okładka w pasy i tytuł wraz z autorem. Jednakże ja nim nie jestem i opowiem Wam o co tak na prawdę w niej chodzi.
Historia naszych bohaterów rozgrywa się w Polsce, Niemczech
„To najsilniejsza ze wszystkich moich przyjaźni."
Cała ta historia jest niby pisana w narracji trzecioosobowej, lecz autor zadbał o to byśmy wiedzieli, że głównym bohaterem jest dziewięcioletni Bruno. Czytając słowa napisane na kartkach powieści, czytałam dosłownie myśli chłopca. W stylu pisania nie ma niczego specjalnego. Książka jest pisana językiem prostym, zrozumiałym, bez zbędnych ulepszeń. I to właśnie dzięki temu zrozumieją ją czytelnicy w wieku naszych bohaterów...jednakże pewnie nie zrozumieliby zbyt wiele.
„Mieszkasz po złej stronie ogrodzenia."
Autor na prawdę pozytywnie zaskoczył mnie samym tokiem myśleniowym obu chłopców. Nie są oni zbytnio świadomi tego, co dokoła się dzieje, a także, że ich przyjaźń w tamtych czasach jest czymś zakazanym. Oni już planowali własną przyszłość, że dalej będą się spotykać, a ich relacje nigdy się nie zmienią. Bawiło mnie trochę to, że każdy z nich bał się urazić lub pokłócić z tym drugim. Więc jak widać, można się kilka razu uśmiechnąć.
„Na czym właściwie polega różnica, zastanawiał się.
I kto decyduje, którzy ludzie mają nosić pasiaste piżamy, a którzy mundury?"
Otóż nie powiem Wam, że od dawna polowałam na tę książkę i już nie mogłam się doczekać kiedy wpadnie w moje rączki. Można powiedzieć, że był to zakup w typie spontan. Dzień przed złożeniem zamówienia na arosie.pl zobaczyłam zdjęcia na internecie i odkryłam, że istnieje coś takiego. Od razu wiedziałam, że ją pokocham no i tak się stało. Niestety muszę wyznać, że końcówki spodziewałam się od samego początku. Nie zostałam zaspojlerowana, po prostu miałam takie przeczucie.
„Bo w odkrywaniu powinno się wiedzieć, czy to, co się znajduje
jest w ogóle warte szukania. Pewne rzeczy po prostu są i jakby nigdy nic czekają, aż się je odkryje."
Jak wspominałam na początku recenzji oryginalna okładka książki była całkiem inna. Na zdjęciu jest filmowa. Niestety nie mogę powiedzieć, że jest cudna, piękna i w ogóle, ponieważ jest maksymalnie wyretuszowana. Chłopcy wyglądają jak z gry komputerowej ( w szczególności Bruno ), a to niestety trochę zniechęca. Jednak na prawdę warto sięgnąć po tę książkę. Przeczytacie ją w jeden dzień, ponieważ jest na prawdę krótka, a czcionka nie ma w sobie malusieńkich literek zdolnych do odczytania dopiero przy lornetce.
„Nikt się nie staje astronomem od samego patrzenia nocą w niebo."
Jakoby iż słynę z tego, że cierpię na uporczywą sklerozę zapomniałam Wam napisać o bohaterach! I cierpię też na nałogowe lenistwo, toteż recenzji sobie nie edytuję tylko dopieszczę opisem postaci.
Bruno jest zapatrzony w swojego ojca jak sroka w kość. Co jest oczywiście zrozumiałe, ponieważ jest wojskowym, a każdy chłopiec ma w stosunku do dorosłego mężczyzny pewien respekt. Zwłaszcza, z takim zawodem.
Szmul jest zwykłym chłopcem. Co z tego, że ma inne pochodzenie? Po prostu urodził się w złym czasie. Jest osobą spokojną. Przypominał mi trochę takiego pobitego szczeniaczka. Niestety była to prawda.
„-Znalazłeś coś? (...)
-Niewiele.
-Nic?
-Znalazłem ciebie."
Dwa kompletnie różne światy, które nigdy nawet nie powinny się poróżnić. Historia mocno chwytająca za serce, mówiąca o niesprawiedliwości jaka spotkała Żydów.
A teraz na inny temat:
Pamiętacie moją poprzednią recenzję Dzikiej Drogi Cheryl Strayed ? Przytoczę Wam, że opowiadała ona o pieszej wędrówce przez PCT. Nie spodziewałam się, że dzisiaj przeżyję coś podobnego!
Z racji tego, że było strasznie gorąco, a ja ubrałam się tradycyjnie na czarno po prostu się gotowałam. Przebrałam się, ubrałam nielubiane przeze mnie balerinki, które już kilka razy raniły dosyć boleśnie moje stopy i wybrałam się razem z koleżankami. Stało się tak: jedna z nich poszła na działkę, a drugą odprowadziłam do „rozstaju dróg". Miałam do wybory dwie obcje:
1. Iść droga, gdzie byłoby szybciej i doszłabym w niecałe piętnaście minut,a le ryzykować to, że spotkam po drodze kogoś znajomego ( za którym nie przepadam ) i mieć do czynienia z daleka z żulami chlejącymi piwsko jak leci, lub:
2. Iść wałami, gdzie droga jest o wiele dłuższa i zatacza wielki krąg, ale iść raczej bezpiecznie.
I co wybrałam? No oczywiście, że tą drugą! Na początku było okay, tylko sobie szłam i miałam gdzieś cały świat. Nawet próbowałam biegać!...Nie udało się xD
Potem (to było jeszcze przed połową trasy ) zaczęły mnie tak niemiłosiernie boleć nogi, ponieważ moje ukochane buty znowu mnie obgryzły! W dodatku chyba ze dwa razy wbijałam sobie mocno paznokcie ( a akurat miałam długie! ) bo wystraszyłam się jaszczurek, które buszowały w trawie. Mniej więcej w połowie drogi zdjęłam buty i szłam boso. Stopy nadal mnie bolały,ale trochę mniej, oczywiście nie licząc tego,że szłam po chropowatym betonie. Szłam, szłam, szłam, szłam bez muzyki i towarzystwa, szłam, szłam, szłam... W pewnym momencie na bosą nogę wskoczył mi konik polny ( co normalnie chyba bym martwego obudziła wrzaskiem ) ale ja po prostu go zignorowałam. Stanęłam tylko i spokojnie poczekałam aż sobie pohasa gdzieś dalej. Taka byłam zmordowana... Szłam tak dwa kilometry ( około czterdziestu minut ) bez przerwy, bo od dziecka chodziłam nawet po sześć z mamą, czy babcią. Gdy wreszcie stanęłam na końcu wału i zobaczyłam bloki mieszkalne mojego osiedla...poczułam się jakbym co najmniej przeszłą PCT. To było na prawdę nieziemskie uczucie. Wiedziałam, że teraz jestem już w domu.
Weszłam do domu (oczywiście boso mijając kilkoro ludzi i sąsiadów na ławce przed klatką) i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było rzucenie butami tak porządnie o parkiet. Wzięłam miskę, nalałam do niej lodowatej wody z żelem pod prysznic i siedziałam tak przed telewizorem pijąc zimną Ice-Tea z Biedronki z lodem. Potem babcia doradziła mi, abym opatrzyła sobie te stopy ( miałam na każdej z nich odciski od butów no i od chodzenia ogólnie ). Pokleiła mi plastrami nogi ( razem wyszło ich sześć :__; ). Nadal, gdy chodzę to mnie boli jak cholera! Ale wiem jedno: na pewno to jeszcze powtórzę! :D ♥
Na zdjęciu widać jeden z plastrów. Noga: prawa.
Na zdjęciu widać jeden z plastrów. Noga: prawa.
Jednak na zakończenie podaruje Wam ostatni cytat z Chłopca w pasiastej piżamy, który świetnie pasuje do tej okazji.
„Możemy to zapisać na konto doświadczeń."
Tak. Bardzo. Chcę. Przeczytać. Tę. Książkę! Film był absolutnie cudowny i się poryczałam na końcu więc książkę muszę zdobyć!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Filmu jeszcze nie oglądałam. Faktycznie, końcówka daje do myślenia :/
UsuńFilm oglądałam trochę z przymusu na religii w szkole.
OdpowiedzUsuńJa generalnie nie trawię tematyki wojennej, jak dla mnie to za dużo. Może to dziwne - uwielbiam takiego "Kosogłosa", ale nie znoszę mówić/czytać/oglądać czegoś o tych prawdziwych wojnach :/.
Książka nawet była w konkursie czytelniczym, ale jej nie przeczytałam xd.
A przygodę to miałaś niezłą, nie powiem :P.
City of Dreaming Books
Każdy ma swój gust :) Przyznam się, że mam tak jak Ty! Nie potrafię szczególnie słuchać czegoś, co dotyczyło tych prawdziwych wojen, a Kosogłos to moja miłość! :D ♥
UsuńJednakże nie jest to prawdziwa historia, a sam wątek wojenny nie gra w nim aż tak przeważającej roli ;)
Dalej kuleję i chodzę jak pingwin na plaży na Karaibach w szczytowych upałach :__:
Widziałam film dwa razy, i dwa razy skradł me serce.
OdpowiedzUsuńPo książkę też sięgnę, ale nigdzie nie mogę jej dorwać. Ale widziałam ją w mojej bibliotece szkolnej: wrześniu, przybywaj!
No i, um, świetna przygoda:D
desiaczyta.blogspot.com
Cała moja rodzina oglądała film i nic mi nawet nie powiedzieli xD Ja za wrzesniem raczej nie tęsknię :D
UsuńSłyszałam wiele dobrego zarówno o filmie, jak i o książce. Nie miałam jednak okazji ich obejrzeć i liczę na to, że kiedyś w końcu mi się to uda :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję ;)
UsuńOglądałem film, bardzo mi się podobał, a zakończenie takie smutne :(. Może książkę też kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńWszyscy mówią: Ksiażka jest lepsza niż jej ekranizacja!
UsuńPosłuchaaaaaj ichhhhh :D
Jest to bardzo poruszająca historia,niestety kiedy ją czytałam,wiedziałam jak się skończy.Zostałam zaspojlerowana w szkole.Zgadzam się całkowicie z twoją opinią ;)
OdpowiedzUsuńkochamy-czytamy.blogspot.com
Spojlerzy wszędzie! -,- Moje koleżanki zaspojlerowały mi całą serię :__;
UsuńBardzo mi miło ;)
Nie dawno oglądałam film, chyba jakoś w czerwcu i płakałam na nim jak głupia, a raczej ryczałam :/ Książkę na pewno kiedyś przeczytam ,ale nie wiem czy to psychicznie wytrzymam :/
OdpowiedzUsuńCo do przygody też nie lubię balerinek hahah :D Zbyt bardzo mnie uwierają :) Chyba też wybrałabym dłuższą drogę, bo po co kusić los? xD :*
W sumie to znalazłam ją przypadkiem, bo aktor, który grał Bruna będzie grał Jacoba z Osobliwego domu pani Peregrine :D
UsuńDasz radę! Ja wytrzymałam, to Ty też! :*
Hahah, prawda? :D I będzie co opowiadać wnukom :3
Bardzo mi miło, dziękuję ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak się skusisz ;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam :*
Wiele dobrego słyszałam o tej książce, ale coś wewnątrz mnie odradza mi lektury.. może przeświadczenie, że będzie mi smutno dwie godziny po zakończeniu książki :P
OdpowiedzUsuńA tak serio, to po twojej recenzji i tych cudownych cytatach jak tylko będzie okazja to postaram się przeczytać książkę. :)
Zaraz po lekturze postaram się też obejrzeć film:)
Niezła przygoda, nie powiem! :D
Ja kiedy chodzę do sklepu albo biblioteki (otwarta dopiero od 24 sierpnia ;-;) to się napotykam na piętnaście gimbów i żulów minimum, więc nic to przyjemnego i szczerze NIE ZAZDROSZCZĘ.
Ja zawsze stawiam na adidasy albo trampki, nie ważne, że 40+ ja bez trampkóf nie idę. :P
Pozdrawiam i bardzooo dziękuję za komentarz u mnie ♥
PS. Niestety nie wiem nic o "Drżeniu", ale mimo wszystko może kiedyś jednak po nią sięgniesz? :)
wyspa-ksiazek1.blogspot.com
Bardzo się ciesze, że Cię zachęciłam :)
UsuńMasz rację: tera kocham tambki nad rzycie :__;
Kiedyś na pewno i postaram się napisać recenzję ;)
Oglądałam tylko film, książki nie czytałam :) a film był cudowny, wzruszający i przejmujący :)
OdpowiedzUsuńA koniki polce są wspaniałe :)
Skoro film tak się spodobał to co dopiero będzie z książką! ^^
UsuńOd tamtej przygody nawet je lubię :D
Oglądałam niegdyś film, bardzo się wtedy wzruszyłam. Dlaczego nawet nie przyszło mi na myśl, by przeczytać też książkę? ;)
OdpowiedzUsuńMoże o niej nie wiedziałaś? :) Ja tak miałam z „Bez mojej zgody" i mam nadzieję, że przeczytam ją w najbliższym czasie ;)
UsuńŚwietnie, bo cały czas ostatnio się na niego natykam :D
OdpowiedzUsuńKsiążka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, choć nie miałabym nic przeciwko temu, żeby była nieco dłuższa.
OdpowiedzUsuńJa także ;) Jednak nie wyobrażam sobie, co autor mógłby jeszcze do tego dodać...
Usuń