poniedziałek, 14 maja 2018

Morderstwo w pociągu - Jessica Fellowes



"Anglia 1919 – 1921

Louise klepie biedę, jak wielu w powojennym Londynie. Dzięki protekcji przyjaciółki dostaję pracę w Ashtall Manor, siedzibie arystokratycznej rodziny Mitfordów. Zostaje powiernicą ich najstarszej córki, bystrej i uwielbiającej sekrety Nancy. Obie bulwersuje sprawa zabójstwa powszechnie szanowanej Florence Nightingale Shore. Czy to był napad rabunkowy, czy zemsta, której korzeni należy szukać w wojennych wydarzeniach? Louise i Nancy gromadzą fakty, rozmawiają z rodziną i znajomymi zamordowanej. Im więcej informacji udaje im się zebrać, tym więcej wątków pojawia się w ich śledztwie, ale w takich sprawach prawda jest zawsze tylko jedna, a one są zdeterminowane, by do niej dotrzeć. Równie zdeterminowany jest morderca, który zrobi wszystko, by im przeszkodzić."


sobota, 12 maja 2018

[ Zaległe recenzje ] część I

          Dzień dobry, przychodzę do Was z pierwszym książkowym postem od czasów przerwy na blogu. Przez trzy następne dni będzie ich maraton, ponieważ nie chcę mieć zaległości w recenzjach. Dlatego ten post jest pierwszą częścią zbioru recenzji książek, których przed przerwą zrecenzować nie miałam okazji. Więc zaczynajmy! 

sobota, 21 kwietnia 2018

Wracam!

          Cześć! Nie odzywałam się prawie rok, zdaję sobie sprawę, zalegam do dzisiaj z recenzjami jeszcze z tamtego okresu chociaż przeczytałam już wszystkie książki mi nadesłane. W internecie raz jestem, ale przez większość czasu mnie nie ma. Ale wszystko po kolei.
          Zmieniłam szkołę, jestem już w liceum plastycznym, kolejny rozdział w życiu. Od początku istnienia tej strony internetowej ( trzy lata w tym roku w sumie ) miała ona chyba z pięć razy zmienianą nazwę, wygląd, dwa razy formę. Chyba z sentymentu nie chcę jej zostawić, choć przez długi czas bardzo mocno się nad tym zastanawiałam. Dlatego uciekłam. I może nie piszę tego dla czytelników tylko dla samego bloga. Dla wyjaśnienia, bo chyba tego potrzebuję.
         Chcę być szczera odnośnie wszystkiego tutaj. Dlatego już nie będzie recenzowania książek bez uprzedniego przeczytania ich w całości ( niestety tak się zdarzało ), brania książek, które nie interesują mnie gatunkowo tylko po to żeby się do nich przekonać. Posty będą raz w tygodniu. Mam nadzieję, że w sobotę lub niedzielę.
         Teraz nazwą bloga jest Ogród Słownych Bukietów. Cmentarz Zapomnianych Książek dalej będzie w moim sercu, bo mam z nim wiele dobrych wspomnień, ale przestałam czuć się dobrze z tą nazwą. Postaram się robić co w mojej mocy, żeby to miejsce było lepsze niż wcześniej, o wiele lepiej zorganizowane, bo znów chcę tu być, chcę pisać, chcę poświęcać się książkom właśnie w ten sposób. Mam mocne zaległości, ale damy radę.
         
          Widzimy się już za tydzień z zaległymi recenzjami. Jeśli ktoś z Was ciekawy jest jak jeszcze istniałam w internecie przez ten czas to zapraszam na podane linki:
   
          Facebook: dola ( fanpage rysowniczy )
          Instagram: jurczyklaudia

poniedziałek, 16 października 2017

Targi Książki w Krakowie!

          Dzisiaj przychodzę Was jedynie poinformować, że jeszcze w tym miesiącu zawitam na Targach Książki w Krakowie. Byłam w tamtym roku, będę i w tym, a zaraz po powrocie zrobię dla Was haul ze zdobyczami oraz napiszę kilka recenzji ( także tych zaległych! ) To jak? Z kim się widzę?

niedziela, 18 czerwca 2017

W pigułce, czyli receznje książek do przeczytania przed wakacjami [ CZĘŚĆ PIERWSZA ]

Recenzje w pigułce, ponieważ ostatnio wyszłam z wprawy w pisaniu długich recenzji książek, a takie recenzje w pigułce pisze mi się najlepiej. Są niekiedy treściwsze i konkretniejsze od tych długich na kilometry słów. Postanowiłam, że recenzje te podaruję książkom, które chciałam skończyć w czerwcu, przed wakacjami. Zostało ich cztery, dlatego dla nich te posty. Dzisiaj zajmiemy się dwoma z nich.


Jest to książka, której nie planowałam w najśmielszych snach, czysto spontanicznie wybrana pozycja, z którą myślałam zaprzyjaźnić się lub znienawidzić. Jak skończyła się nasza znajomość? Na jednej czy dwóch kawach chyba się zakończy. Może to przez to, że nie lubię wracać do książek, które już czytałam chyba, że były tak dobre, iż nie mogłam się pozbierać przez następne tygodnie ( bo tak się zdarzało, i do tych lektur wciąż wracam ). Nie czytam gatunku jaki reprezentuje pozycja tej recenzji, serial mi się nie napatoczył, ale niektóre filmy się zdarzały.  Jak piszę mam mieszane uczucia, z jednej strony świat stworzony przez pana Adama jest naprawdę w porządku ( o ile w tym kontekście to słowo pasuje, a w akcji książki już niezbyt ), poprawnie skonstruowany, ciekawie o ile to dobre słowa. Jest to przede wszystkim książka, która nie nudzi mimo tylu zapisanych w niej kart. Trzyma w napięciu aż do końca. Oczywiście, kilka rzeczy bym usunęła, kilka oszczędziła, kilka zmieniła, jednak nie ma książki, do której ktoś nie miałby zarzutów pod tym względem.


Książka ta z niewiadomych przyczyn zachwyciła mnie okładką. Lubię powieści obyczajowe, bardzo się przy nich relaksuję, a patrząc na okładkę Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze tknęło mnie, że i ja mogę się dzięki niej czuć się całkiem dobrze. Jej minimalizm mnie urzekł. A że minimalizm uwielbiam... musiałam się z nią zapoznać. Przejdźmy jednak do konkretów. Nie lubię, gdy treść książki wypełniają nudne opisy codziennych czynności. Wyjście do pracy, powrót, coś co nic nie wnosi do fabuły. Oczywiście, czasem jest to potrzebne, by znaleźć w postaci siebie, swoje odzwierciedlenie, to nas ze sobą spaja. Ale nie zawsze. W przypadku Eleanor musieliśmy przeczytać te opisy na początku, by zobaczyć jej normalne życie, to, że mimo trudności żyje jak my i dobrze sobie radzi. Eleanor w zamyśle ( tak, uwielbiam wypatrywać ukrytych przesłań wszystkiego ) ma uczyć nas, że mimo swojej przeszłości z bliznami da się te blizny zakryć, tylko potrzeba czasu. Jeżeli szukacie książki na letnie wieczory przy spotkaniach towarzyskich rodziców, a Wy sami się nudzicie to weźcie ze sobą historię Eleanor. Może Was to zaciekawi, hej, w końcu wakacje, dajcie książkom szansę.

Ponownie zapraszam na gadanego snapa, zacznie działać już w ten weekend!
Nazwa: swiatloporanka

Wydawnictwo AlterNatywne poprosiło mnie także o kilka słów na temat loga Rzeczpospolitej Polski, a poniżej macie linki nakierowujące do książki oraz jej oficjalną stronę. Jeżeli mam być szczera to logo niezbyt przypadło mi do gustu, ponieważ jestem perfekcjonistą i czyściochem więc te chaotyczne rozbryzgi czerwonego koloru nie napawają mnie radością, jest jednak tematyczne i pomysłowe, co to rekompensuje. 
Oficjalna strona książki: http://rzeczpostapokaliptycznapolska.blogspot.com/
Fanpage książki: http://www.facebook.com/orgazzmokalipsa


niedziela, 28 maja 2017

dwutygodnik serialowy [ numer 1. : EYEWITNESS ]


      Ostatnio wkręciłam się w seriale, a że niekiedy są one połączone z książkami, to czemu by nie zacząć serii na ten temat? Dlatego stworzyłam specjalny Dwutygodnik Serialowy, w którym będę opowiadać o sezonach jakie ostatnio obejrzałam. Dzisiaj, na początek, porozmawiamy sobie o Eyewitness.

sobota, 6 maja 2017

książki, które chcę skończyć w tym miesiącu [ MAJ ]


      Od początku roku przeczytałam tyle co nic i fatalnie się z tym czuję. Jestem po egzaminach gimnazjalnych, kończę szkolny projekt, powoli przygotowuję się na egzamin do liceum, jednak postanowiłam, że od tego miesiąca będę czytać tak jak kiedyś. Odkąd udostępniłam poprzedniego posta otrzymałam propozycję zrecenzowania kilku książek. Gdy zaczęłam czytać jedną z nich, cały dzień, ( bo chcę wyrobić się na termin, a jestem uzależniona od internetu w telefonie więc to był jeden dzień z niewielu, który poświęciłam w całości książce ) zaczęła niemiłosiernie boleć mnie głowa, co spowodowało atak senności. No tak czytać książki się nie da. Dlatego to chyba znak, że wyszłam z wprawy. 

niedziela, 30 kwietnia 2017

pamięć książki


          Pamięć książki może dotknąć nas wszytkich, ale nie musi. To coś, co pozwala nam przypomnieć sobie stare dobre czasy przepełnione daną lekturą oraz kubkiem herbaty w ręku. Ale na czym to polega i co ja mam z tym wspólnego? Otóż to, co każdy czytelnik. 

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Książka do napisania - częścią mnie.

          Zapewne pamiętacie moją niedawną recenzję Książki do napisania. Teraz nadchodzi druga jej część. W tym poście przedstawię wam kilka pomysłów na wypełnienie tej oto książki.
Muszę przyznać, że było to niesamowite wyzwanie, z racji tego, że bardzo szkoda było mi marnować kartek, a nic tak na prawdę nie miało dla mnie niezwykłej wartości, by zostać tam utrwalone. Jednak presja czasu zmusza do kreatywności, a że podobno ludzie, którzy zostawiają wszystkie sprawunki na ostatnią chwilę są kreatywniejsi... Stwierdziłam, że jednak to poświęcę.
          Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam z Książką do napisania było pomalowanie jej przedniej okładki ( bo po jej wyschnięciu mama zobaczyła balkon cały w sprayu... ) na bały kolor. Tak, by nie prześwitywała oryginalna okładka. Nie podobała mi się za specjalnie, a skoro to moja książka to musi mieć moja okładkę! Dlatego jest cała jednolita, może kiedyś się to zmieni. Wyrwałam też dwie pierwsze strony.


           Z racji tego, że książka jest moja, stworzyłam z niej coś bardzo osobistego. Zawieram tam wspomnienia, które mają dla mnie niezwykłe znaczenie, jutro idę wywołać zdjęcia, by wkleić je na kilka kartek ( coś w rodzaju albumu ), a wiadomo, że stworzenie kilkunastu stron kosztuje czasu i chęci. Będą tam też rysunki, które niezbyt nadają się na powieszenie na ścianę, ale dobre są do tego rodzaju rzeczy.
          Kartki mają ten minus, że rysowanie moimi ukochanymi cienkopisami nie jest aż tak wyszukane jak na zwykłym papierze do ksera, ponieważ tusz rozchodzi się jak typowy atrament na pergaminie w starych filmach. Jednak do pisania nimi wcale nie jest najgorszy, co zresztą widać, po czysto wypełnionej kartce.


         W pisaniu bardzo pomaga kartka dodana do książki. Na początku za skarby świata nie potrafiłam domyśleć się do czego może służyć, aż zaczęłam rysować. Podłożyłam ją pod kartkę, by tusz nie odbijał się na sąsiedni kawałek papieru i olśniło mnie, bo linie prześwitywały na kartkę. Więc do tego służą, jakby ktoś pytał.  Po skończeniu następnych stron dodam tu EDIT z ich zdjęciami. Moim marzeniem jest zamknąć ją w pudełku po butach i otworzyć dopiero w moim domu w Londynie. Patrzeć na to i uśmiechać się pod nosem.

niedziela, 4 grudnia 2016

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć - kolorowanka.

          Niedawno do kin zawitała "ekranizacja" jednego z dodatków do serii Harrego Pottera, a po tytule postu oczywiście wiecie co to takiego. Potterheads, a także recenzenci wielkiego ekranu bardzo dobrze przyjęli film, co było pozytywnym zaskoczeniem po fali oburzenia w związku z Przeklętym dzieckiem.
         W tym poście bliżej przyjrzymy się kolorowance. Od zawsze lubiłam kolorować różne obrazki, patrzeć na gazety, rysować i tak dalej. Z papierem miałam do czynienia od zawsze. Więc sobie myślę, kolorowanka - nareszcie! Od dawna planowałam kupić sobie jakąś, by kształcić się w cieniowaniu i kształceniu wyobraźni rysowaniczej. Bo trochę z tym do czynienia mam.



          Kartkując Fantastyczne zwierzęta zauważyłam, że powierzchnia do zapełnienia kolorami ( czy też nie ) jest ogromna, więc autorzy kolorowanki nie uzupełnili za nas większą jej połowę. Jednym słowem - jest na czym pracować. W większości są to oczywiście sceny z filmu, jednak da się znaleźć także kartki z magicznymi przedmiotami, ręką trzymającą różdżkę, która wychodzi z walizki i inne wzory.
          Moim zdaniem jest to naprawdę dobrze i ciekawie wymyślona kolorowanka. Dla fanów filmu jak i świata magii idealna! Uzupełnię zdjęcia jutro, jakoby że nie wpadłam na to, by zrobić je wcześniej, a światło jest tak okropne, że nie patrzyłoby się na takie coś najlepiej.

Tytuł: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Magiczne miejsca i postacie. Kolorowanka.
Tytuł oryginału: -
Autor: -
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: HarperCollins
Liczba stron: ok. 80

W tym tygodniu planuję dla Was luźne posty na ( moim zdaniem ) ciekawe tematy. W mojej szkole na Mikołajki wymyślono próbne egzaminy, więc mam skrytą nadzieję, że nauczyciele nie zawalą nas zadaniami domowymi, a w domu za bardzo stresować się ślęcząc nad książkami nie planuję. Dlatego do przyszłego posta!