sobota, 11 października 2014

„Sny o zagładzie" Chapter 2 cz I

10 października 2014 r.
                Później wszystko po prostu stanęło do góry nogami. Teraz miałem przyjaciółkę, i to tak inną ode mnie, że nigdy bym nawet nie pomyślał, że ta przyjaźń jest możliwa. 
Od naszego pierwszego spotkania minął już ponad tydzień.  Od tamtej pory rozmawialiśmy dosłownie codziennie. I nawet raz z nią siedziałem, bo Manson musiał jechać z rodzicami do Krakowa  odwiedzić rodzinę.
Dzisiaj jest sobota i postanowiliśmy, że razem pójdziemy się przejść do parku. Oczywiście wszyscy w klasie się o tym dowiedzieli. Nie mam pojęcia jakim sposobem! Ale to nie jest ważne. Jak na razie interesuje mnie to, że się z nią spotkam. Sam na sam w parku. Nooo będzie ciekawie. Wspominałem już, że wcześniej nie zaprosiłem żadnej dziewczyny na „randkę” w parku?  Choć tak na prawdę to ona podała mi ten pomysł.
Teria idzie ze mną korytarzem do szatni. Ona ma jeszcze kółko z historii. Nie wiem po co ona na nie chodzi. Interesują ją dokonania trupów? Ok, nie ma problemu. Wolałbym żeby jednak nie zostawała kolejnej godziny w szkole tylko towarzyszyła mi w tym głupim parku. Dlaczego musi zostawać?!
Doszliśmy do mojej szafki. Teria wyciąga ze swojego plecaka klucz do mojej wspólnej szafki z Mansonem. Tak, dałem go jej. Zazwyczaj kończymy o różnych godzinach (dlaczego ona musi chodzić aż na tyle kółek?!) a pożycza mi książki, które odbiera z mojej szafki po lekcjach. Po za tym ja mam klucz do JEJ szafki. Taka cudna wymiana. Ter wykorzystuje też mój kluczyk w inny sposób niż odbieranie książek. Zazwyczaj zostawia mi w nich drobne upominki takie jak np.: wiadomości przyczepione do czekoladowych babeczek.

Czekaj na mnie pod szkołą to porozmawiamy na przystanku  =)
Twoja Ter xoxo
I czekam godzinę na schodach przed szkołą żeby tylko jeszcze chwilę z nią porozmawiać.

Teria otwiera mi szafkę z ponurą miną.
-Co jest?-pytam przyglądając się jej.
Nagle niespodziewanie rozpłakała się. Po prostu stoi i płacze.
-Ej Ter, mów co ci jest? Może ci w czymś pomóc?-OK, dopadła mnie panika. Dlaczego ona musi płakać?! Nie wiem jak ja mam postąpić! Mam ją pocieszyć? Poklepać po ramieniu czy…przytulić?
-Nie musisz mi w niczym pomagać, tylko…- mówiła przez łzy. Poszukałem w kieszeniach chusteczek, ale jaki normalny chłopak nosi w kieszeniach chusteczki?! Na szczęście mam chyba kilka w plecaku. Ostatnio byłem przeziębiony. I po poszukiwaniach znalazłem. Podałem jej chusteczkę i czekałem aż powie dlaczego płacze.
-Tylko…?-zachęciłem ją uśmiechem. Tak, odkąd ją poznałem to się uśmiecham! Nowość.
-Chodzi o moich rodziców.- powiedziała po dłuższej chwili.
-Coś im się stało?-co mają wspólnego do płaczu jej rodzice? Ma w domu kłopoty?
-I nic tyle, że… oni zabraniają mi z tobą rozmawiać. –powiedziała i za wszelką cenę starała się zachować spokój.
-Dlaczego? Przecież rozmawiamy tylko w szkole, nigdzie jeszcze nie byliśmy. Nie mogli nas widzieć. I… no dobra może nie wyglądam idealnie, ale wiesz, że nie zrobię ci żadnej krzywdy.
-Wiem o tym! Ufam ci przecież! Ja sama nie mam pojęcia jak się o tobie dowiedzieli, ale… ja dalej chcę się z tobą przyjaźnić. -teraz to rozpłakała się na amen.
No dobra. Powiedziałem sobie. Raz się żyje. I przytuliłem ją.
Płakała dalej, ale schowała się w moich ramionach i czułem, że trzymam teraz mój cały świat. Jej włosy pachniały jak kwiaty i delikatnie głaskały mnie po twarzy.  Gdy już trochę się uspokoiła wyszeptałem jej do ucha:
-Ter, nie ważne co myślą  twoi rodzice. Ja też dalej chce się z tobą przyjaźnić i nie obchodzi mnie to czy im się to podoba czy nie.
Podniosła głowę i popatrzyła mi w oczy. Ona sama miała je zielone. Nagle ku mojemu zdziwieniu przysuwała się coraz bliżej. CZY ONA CHCE MNIE WŁAŚNIE POCAŁOWAĆ?! Także zacząłem się przybliżać. Czułem już jej oddech na policzku gdy nagle…
CAŁY CZAR PRYSŁ BO ZADZWONIŁ DZWONEK!!! CZY WY TO ROZUMIECIE???!!!
                Dlaczego musieli go wymyślić??? Ter odsunęła się od mnie (czy ja dobrze zobaczyłem, że się zaczerwieniła?) i zakłopotana powiedziała:
                - To ja już lepiej pójdę bo nie chcę się spóźnić… -to wyglądało troszkę zabawnie. Kiedy się odwróciła to weszła jej w drogę metalowa szafka. Roześmiała się i poszła dalej ale później tak czy inaczej uderzyła o framugę drzwi prowadzących na korytarz.
                -To widzimy się w parku po lekcjach!-zawołałem za nią. Kiedy już poszła kopnąłem swoją szafkę. Dlaczego po prostu nie pocałowałem jej kiedy miałem okazję?!  A no tak zapomniałem ostatnio mam problem.

                Nic nie widzę. Nic, kompletnie nic! A to niepokojące. Żadnych wizji przez ponad tydzień! Zazwyczaj nawet jednego dnia miałem ich po 10! Odkąd Ter jest w tej szkole… Ej, chwila. Czy to możliwe, że Teria ma z tym coś wspólnego? Oby nie. Spróbuję coś zobaczyć w parku dopóki ma to durne kółko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, bardzo mi miło, że tutaj dotarłeś. Nie krępuj się, powymieniaj ze mną myśli!