sobota, 30 stycznia 2016

Dom na Wschodniej - Sabina Jakubowska


        Doro wraz z mamą i młodszą siostrą przeprowadzają się do pewnej wsi w województwie małopolskim. Teraz są szczęśliwi. Po ucieczce od ojca i męża tyrana wreszcie oddychają z ulgą. Jednak na pewno nie są jeszcze pozbawieni wrażeń. Czeka ich spotkanie z tajemniczym Domem na ulicy Wschodniej oraz przygodami z jego mieszkańcami. Wydaje się, że życie czasem nie poskąpi nam farta. 
          Jako recenzentka książek na swoim Cmentarzu zmieniłam się niesamowicie. Może to potwierdzić każdy z mojego otoczenia. Kiedyś, jeszcze przed założeniem bloga trzymałam się tylko jednej wyznaczonej ścieżki czytelniczej - albo dystopia, albo fantastyka, albo to, ale nie to. Byłam mocno ograniczona. Do dzisiaj jednak, mimo zmian jakie zaszły, żywię mocną miłość do książek, gdzie leje się krew, a bohaterowie mają złe stosunki z państwem. Jednak ile będę się trzymać nogawki mamusi? Pasowałoby poszerzać horyzonty.
          Dzięki mojemu małemu Cmentarzowi udało mi się sięgnąć po takie cuda jak na przykład Inna dusza Orbitowskiego lub Światło, którego nie widać Doerra. Cofając się zaledwie rok nie było mowy o tym, abym przeczytała książkę obyczajową. Broniłabym się rękami i nogami. Na prawdę. NIC by mnie do tego nie zmusiło. A jednak się stało. Klaudia, co z Ciebie wyrosło...
          Jeśli chodzi o obyczajówki, każdy wie, że to najbliższy naszej codzienności gatunek. Może miejscami trochę podkoloryzowany, jednak na pewno nie da się znaleźć tam wróżek, jednorożców i latającego potwora spagetti. Zazwyczaj. Filmy, owszem, bardzo lubię. Jednak co do książek to nigdy nie mogłam się przełamać, by takową do ręki włożyć. Jeśli już to może przez ładną okładkę, lecz mimo to lektura i tak wracała na półkę. 
          Moim pierwszym spotkaniem z tym gatunkiem, który bardzo miło wspomnam była na pewno książka Ten obcy, znana również jako lektura szkolna w klasach 4 - 6. Z góry mówię, że nie przeczytałam całości. Była to natomiast jedyna lektura, ba!, książka w tamtych czasach, gdzie zaszłam ponad połowę! Jednak wróćmy na Wschodnią. 
          Głównym bohaterem, którego oczami świat widzimy jest Teodor ( Doro ), który próbuje jakoś zaklimatyzować się w nowym otoczeniu. Nigdy specjalnie nie był lubiany ani szanowany. Jego ojciec znęcał się nad rodziną, co mocno się na nim odbiło. Chłopak jednak nie użala się nad sobą tylko przemierza życie z głową prawie uniesioną do góry, co jest wyczynem. Szczególnie spodobała mi się jego siostra Róża, która w całej tej książce była wulkanem pozytywnej energii wypluwającym z siebie cytaty z książki Pamiętnik Taty Muminka. Jako kilkulatek była to moje ukochana bajka. Oglądałam ją za każdym razem, gdy leciała wieczorynka ( ja taka stara... ) a potem kolejne i kolejne odcinki na dobrze już obeznanej stronie internetowej z serialami. Kiedyś nawet na jednym płakałam jakby mi książki palili żywcem... O czym ja tu? A, no tak, zostawmy moje dziwne dzieciństwo. 
          Róża dopasowywała każdego bohatera Domu na Wschodniej do jakiegoś chrakteru z Muminków. Doro był oczywiście Muminkiem.
          Muszę przyznać, że chylę głowę, pani Sabino. Każdy bohater z osobna, a jest ich trochę, był dopracowany w najmniejszych szczegółach. Jednak uważam, że Roksana - czarnoskóra mieszkanka Domu na Wschodniej - była taką Mary Sue i jednocześnie nie. Idelanie niedoskonała, że tak to ujmę. Była okropnie przewrażliwiona co do swojego koloru jak również innych ras. Zwłaszcza kiedy pojawiła się Gloria. 
          Babcia Emma, Pi-Stachu, Jachu - po prostu gratulacje. Postacie, które tak mocno przypominają prawdziwych ludzi, że bez problemu można uwierzyć, iż w Jadownikach chodzą po ulicach jak gdyby nigdy nic. 
          Doro wraz ze swoimi przyjaciółmi i siostrą nie tylko próbują się zadomowić, lecz także układać sobie spokojnie życie. Ogółem cała akcja Domu na Wschodniej rozwija się właśnie Domu na Wschodniej! Jest on schronieniem dla sierot, które bez opieki i wsparcia ( oraz niekiedy mocnych słów, żadnego wstydu ) pani Emmy, na pewno nie dałyby sobie rady. Pani Emma to taki typowy Anioł Stróż. Co z tego, że czasem z niewypażonym językiem.
          Jest to jedna z niewielu książek, które przemówiły do mnie samą okładką. Miałam już tak, że po jednym spojrzeniu na okładkę od razu zapragnęłam mieć daną książkę. I zazwyczaj nigdy się nie mylilłam, bo lektura podobała mi się za każdym razem i to bez wyjątków. Szósty zmysł? A mówią, że książki nie ocenia się po okładce!




          Zdecydowanie Dom na Wschodniej to książka na jesinne, zimowe wieczory z kubkiem herbaty czy kawy. Jest na to po prostu idealna. Rozdziały są krótkie, akcja wyśmienita, bo nie męczy ani nie nudzi, a bohaterowie zafundują Wam czas, którego na pewno nie będziecie żałować. Osobiście książkę tę uwielbiami. Aż szkoda mi było ją kończyć. 


Tytuł: Dom na Wschodniej
Autor: Sabina Jakubowska
Wydawnictwo: Relacja
Liczba stron: 327
Ocena: 9/10



Za poznanie niezapomnianej atmosfery panującej w Domu na Wschodniej 
serdecznie dziękuję wydawnictwu Relacja! 


19 komentarzy:

  1. O kurczę. Nie słyszałam ani o autorce, ani o książce. Jednak jestem pewna, że trzeba to nadrobić. Między innymi dlatego, że jak napisałaś dzieje się wszystko na małej wsi pod Krakowem, a Kraków jest mi bardzo bliski i sama w takiej małej wsi mieszkam. ;)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka przewijała mi się już kilka razy. Co rusz to gdzieś był "Dom na Wschodniej". Intryguje mnie to, że książka (i to polskiego autora) jest tak często wspominana w wielu miejscach. Zastanawiam się, czy jej nie przeczytać.

    Dobra recenzja!
    http://subiektywniekrystix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie słyszałam o tej książce. Bardzo mnie zachęciłaś do jej przeczytania. Pozdrawiam i zapraszam do mnie zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam to samo z okładki, niby nie poznaje się po nich książek, ale zawsze jak jakaś mi się spodoba to nie jestem zawiedziona historią. :)
    Pozdrawiam,
    Geek of books&tvseries&films

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też tak miałam, że ograniczałam się do jednego lub dwóch gatunków i nic po za tym. Dobrze, ze to się zmieniło i u mnie i u Ciebie. ;)
    O książce nie słyszałam, ale na pewno chętnie przeczytam. ;)
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta okładka! Muszę ją przeczytać! *_*
    Ps. Popraw panujacej na panującej bo zaś jakiś hejter się przyczepi hahahaha XDD
    Buziaki szono:*

    OdpowiedzUsuń
  7. :) zaciekawiłaś mnie :) bardzo ciekawa recenzja, a Ten obcy to moja ulubiona lektura szkolna :D ja tez dzieki blogowi poszerzam swoje horyzonty jeszcze niedawno tylko fantastyka, ale z czasem nawet zaczęłam czytać kryminały i wiele innych gatunków pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację, okładka jest bardzo wymowna. Z przyjemnością sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam, że nie sięgam zbyt często po obyczajówki, ale ta książka naprawdę mnie zachęciła. Masz rację, okładka przykuwa oko ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem czy to lektura dla mnie biorąc pod uwagę to że moje przygody z Polskimi autorami nie zawsze wychodzą :D
    Ale może kiedyś dam jej szansę ? :D

    Buziaki
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie samą fantastyką człowiek żyje ;). Ja z obyczajówkami to różnie mam. Generalnie trzymam się z daleka od romansów i wybieram tylko te pozycje, które są powszechnie uznawane za naprawdę dobre. No i w takich obyczajówkowych klimatach, to ostatnio coraz bardziej mam chętkę na jakąś powieść historyczną ;).
    Haha, te stare dobre czasy kiedy jeszcze puszczali wieczorynkę ;D.
    Okładka faktycznie śliczna <3.
    E tam, i tak wszyscy oceniają książki po okładce, tylko nikt się do tego nie chce przyznać xD. Ja tam jestem wzrokowcem, więc mam wymówkę :>.
    "Dom na Wschodniej" jednak sobie odpuszczam, bo raz że i tak mam zaległości czytelnicze, a dwa że trauma do polskich autorów. Dzięki, szkoło -.-'!
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  12. Bohaterowie "tak ludzcy, że aż zwyczajnie prawdziwi"? ;) Chyba tylko dla wiecznie pogrążonych w fantazji dziewczynek... trzymających się przez całe życie... mamusinej nogawki. ;) Autorka książki właśnie tak ma, chociaż czterdziestka stuknęła jej już chwilę temu... ;) No i... cmentarz - miejsce bliskie jej sercu z kilku powodów... ;)

    Ps. Jadowniki, to nie jakaś mała podkrakowska wieś, lecz jedna z największych w Polsce. Pewien "recenzent" kiedyś palnął coś takiego nie wiedzieć czemu (dodatkowo przekręcając nazwę), a teraz inni, nie pierwszy już raz, bezmyślnie to powtarzają... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafiłam inaczej sformuować tej myśli o ludzkości bohaterów :)
      Ostatnio jakoś ciągle zdarzają mi się błędy, choć oczywiście nieumyślnie. Może mam już w głowie ferie, które zbliżają się wielkimi krokami i nie potrafię należycie się skupić.
      Mam nadzieję, że Pani Sabina nie żywi do mnie urazy :)
      Błędy oczywiście już poprawiam i jeszcze raz przepraszam :)

      Usuń
    2. Nie ma sprawy i nie ma za co przepraszać. ;) Każdy popełnia błędy, podobnie jak i każdy ma prawo do własnej opinii. :) Bohaterowie powieści może dlatego wydają się "ludzcy" i "prawdziwi", bo prawdopodobnie nie da się ich nie lubić, bez względu na to, jacy są i co "mają za uszami". ;) A to jest coś, czego każdy człowiek w głębi duszy bardzo pragnie - akceptacji. Im dotkliwiej mu jej brakuje, tym bardziej "bliskie" i "prawdziwe" wydają mu się wykreowane postaci, bo do jakiegoś stopnia sam się z nimi utożsamia. Bohaterowie książki są jednak wyidealizowani, a posiadane przez niektórych z nich wady i niedoskonałości, pozornie tylko sprawiają, że wydają się być bardziej "ludzcy", a przez to, na swój sposób, sympatyczni i pociągający. A zatem, mimo przedstawionych w książce różnorakich problemów, całkiem przyziemnych, ukazany tam świat pozostaje wciąż idealny, oparty na podstawowych wartościach i mimo wszystko dosyć prosty, co może czynić go, przynajmniej do pewnego stopnia, przedmiotem skrytej tęsknoty... ;)

      Usuń
    3. Zgadzam się :) A co do wielkości Jadowników myślę, że kojarzy się ona z taką małą wioską, ponieważ przez autorkę opisywana jest tak przytulnie, a grono bohaterów też robi swoje :)

      Usuń
    4. Wielkości Jadownik! A nie... Jadowników. ;) Kto, co? Jadowniki (a nie Jadownik, jak ktoś już kiedyś napisał). Z kolei - Kogo, czego? Jadownik. ;)
      Autorka książki faktycznie potrafi wykreować ciepły i przytulny świat fikcji, tak samo, jak i podobny mu ciepły, przytulny świat rzeczywisty, zdolna jest przemienić w prawdziwy koszmar...

      Usuń
  13. Średnio zainteresowała mnie ta książka. Podobnie tak jak ty, ja również przez bardzo długi czas czytałam książki z jednego i tego samego gatunku. Dopiero od pół roku czytam nieco ambitniejsze powieści :D
    Pozdrawiam
    welcome-to-my-little-big-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cześć, bardzo mi miło, że tutaj dotarłeś. Nie krępuj się, powymieniaj ze mną myśli!