14 listopada
Słychać
było metalowy brzęk, a po chwili już miałem moją Colę.
-Co sugerujesz?-spytał
Gerard. Teraz on podszedł do automatu, aby kupić napój. Otworzyłem moją puszkę.
Cały korytarz w którym się znajdowaliśmy tętnił życiem. Była 15 minutowa
przerwa więc wszyscy korzystali z niej w wybrany przez siebie sposób.
Dziewczyny, które siedziały obok automatu plotkowały patrząc się na swoje
ofiary, które przechodziły obok nich.
-Że
to byłby ciekawy pomysł. W końcu nie zawsze jest u nas wesołe miasteczko.-
dałem Terii się napić.
-Ja
chcę! Oh, Gerard proszę…-Teria zrobiła proszące oczy. Zdziwiłem się, że tak
dobrze dogaduje się z moim przyjacielem. Gorzej jej idzie jednak z Mansonem. Oddała
mi puszkę i czekała na odpowiedź.
Gerard
oparł się o automat plecami i patrzył na nas jak ojciec zirytowany własnymi
dziećmi. Po chwili jednak odpowiedział.
-No
raczej nie mam wyjścia. Pójdę z wami, ale wiecie chyba, że Mansonowi się to
raczej nie spodoba? Er, prawie w ogóle nie rozmawiacie. Wczorajsze kino trochę
pomogło, ale on nadal jest na ciebie wściekły.
-Byliście
wczoraj w kinie?!-spytała Teria z wyrzutem. Była zła, że jej nie zabraliśmy.
Jak każda dziewczyna. Irytuje ich wszystko co chłopcy robią bez nich.-Dlaczego
mnie nie zabraliście?!
-Ter, wiesz co to jest „chłopski wieczór”?-spytał Gerard
-Ter, wiesz co to jest „chłopski wieczór”?-spytał Gerard
-Raczej
nie, ale wiem, że to coś beze mnie w planie!-odparła Teria, lekko zmieszana.
-Ogólnie
bez żadnych dziewczyn.-dodałem.-Sama nazwa na to wskazuje.
Terii
widocznie ulżyło. Bo ja wiem dlaczego? Może myślała, że poszliśmy na jakieś
randki czy coś takiego.
Zadzwonił
dzwonek i we trójkę ruszyliśmy do klasy. Teraz mieliśmy geografię.
Mimo,
iż już siedzieliśmy w klasie to nauczyciela dalej nie było. Zawsze przychodzi dopiero
po 5 minutach, a to masa czasu. Można jeszcze moment porozmawiać.
Manson
jest wpatrzony w swoją komórkę. Chyba pisze SMS-y z jakąś dziewczyną. No… dla
mnie to już norma.
Podchodzę i zabieram mu komórkę.
-Er,
oddawaj mi mój telefon!-włączam skrzynkę
odbiorczą.
-Eryk!-Manson
zrywa się z krzesła i próbuje mi wyrwać telefon. Strzeżone hasłem?!
-Oddawaj!-
Hmm, jakie on może mieć hasło?
-To
mój telefon!- Ok, spróbujmy. Wpisuję jako hasło słowo: hasło…. Udało się!
-Szpieg
jesteś czy co?-Aaaa już wiem. Pisał z Amelią z 2 c.
-Nie
wiedziałem, że masz numer Amelii. Proszę.-oddałem mu telefon. On śmiejąc się
opadł na krzesło.
-Ma
się ten urok osobisty. Żadna mi się nie oprze.-samouwielbienie. Żywe
samouwielbienie. Manson śmiał się z samego siebie. Gdy już się opanował,
wskazał na moje krzesło żebym usiadł. Pogadaliśmy jeszcze chwile śmiejąc się i
żartując.
-Żadnej
fajnej dziewczyny tu w szkole raczej nie znajdziesz. No, nie w moim
typie.-powiedział.
-Czy
jest w ogóle jakaś dziewczyna na świecie jest w twoim typie? –proste było, że
odpowiedź brzmiała…nie.
-W
tej szkole na pewno nie.-mówiłem!-Ale na świecie może jakaś sie znajdzie.
Z
takimi wymogami? Jasne…
Nagle
do klasy z mocnym uderzeniem-chyba nawet kopnięciem-drzwi wszedł nauczyciel.
Był cały zdenerwowany, zmęczony i… zabiegany! Aha, i bardzo gruby. W obu rękach
miał mapy, a z lewej dłoni zwisała mu czarna, biurowa teczka i nasz dziennik z
wielka cyfrą 2 i literką B.
Czuję,
że nagle zrobiło się dziwnie cicho. Słychać było tylko oddech. Bardzo głośny
oddech. Już chyba go nawet gdzieś słyszałem…. Patrzę na cień mojego nauczyciela
i widzę zarys wielkiej jaszczurki. Nie, to nie możliwe! Bezcielesny dostał się
do szkoły!
Co
ja mogę zrobić? Ta idiotka nie napisała ani słowa jak można ich pokonać.
Nauczyciel
usiadł przy biurku i w pośpiechu zaczął przetrzepywać swoje rzeczy, aby znaleźć
zeszyt z notatkami. Oddychał szybko i ciągle był jeszcze czerwony. Zapewne
biegł.
-Dobrze
dzieci, a więc dzisiaj musimy się trochę pośpieszyć, aby zrealizować cały temat. Planuję wam na
następną geografię sprawdzian więc zacznijmy od map.-spojrzałem na cień
Bezcielesnego. Przybierał już postać całego ciała. Jeśli ten głupi nauczyciel
nie zwolni tego swojego tępa, to nas wszystkich zaraz ten Bezcielesny…zabierze?
Nagle
niespodziewanie włączył się alarm przeciwpożarowy.
Zaczyna
się ewakuacja szkoły. Wychodzimy z klasy z pośpiechem (dlaczego w życiu nie
można robić wszystkiego woolllnnniiieeejj???) i właśnie teraz Bezcielesny
przybrał swoją trójwymiarową formę. Widzę, że wypatruje nas w tłumie więc szukam dłoni Terii, a gdy już ją znajduję
ciągnę Gerarda za kaptur bluzy, a Mansona za koszulę gdzieś dalej od
Bezcielesnego.
Po
chwili jednak zaczyna kręcić mi się w głowie i to tak bardzo jakbym dostał dość
dużym kawałkiem betonowej ściany. Robi mi się ciemno przed oczami i po chwili bezwładnie padam na podłogę.
Zdążyłem zauważyć jeszcze obok postać Bezcielesnego.
Powieki
mi ciążą. Nie mam siły ich podnieść i zobaczyć gdzie jestem. Chcę tylko leżeć
tak, z dala od problemów. Lecz ten odpoczynek przerywa szarpanie za moje ramię.
-Eryk,
wstawaj błagam cię! Nie umieraj! Proszę cię, ja nie chcę zostać sama!-wołał do
mnie dziewczęcy głos. To była Teria. Musze wstać i sprawdzić czy nic jej nie
jest.
Cały
obolały podnoszę się najpierw na łokciach, a potem siadam. Czuję jakby moje
kości zmieniły swoje miejsca, a mięśnie stały się tylko czymś co wypełnia
ciało. Siedziałem tak może… pół sekundy? Bo Ter od razu się na mnie rzuciła i
kiedy tak ściskała moją szyję, że prawie
mnie dusiła zdałem sobie sprawę jak moje życie zmieniło się w ciągu tego
jednego miesiąca. Objąłem ją i nagle usłyszałem chlipanie. Przytulałeś kiedyś
dziewczynę która ci się podoba, a ona nagle płacze ci w ramionach? Jeśli nie to
musisz spróbować.
-Ej,
zakochani może najpierw wytłumaczycie mi gdzie my jesteśmy?- spytał Gerard,
który właśnie otrzepywał z siebie sadze i małe drewienka, które poprzyczepiały
mu się do dżinsów. Po chwili dołączył do niego Manson. Jego idealna blond
fryzura teraz była cała z popiołu.
Teria
puściła mnie i jeszcze sprawdziła czy aby na pewno jestem cały. Żeby ją w tym
upewnić, uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła ten gest. Dopiero teraz
zacząłem oglądać się dookoła. Jeśli było
na co. Cały dom był jedną wielką ruderą. Spaloną ruderą. Po podłodze walały się
zwęglone kawałki drewna, a konkretniej szaf, stołu, krzeseł i… Wstałem.
Podszedłem do miejsca, gdzie najprawdopodobniej zaczął się pożar. Ku mojemu
zdziwieniu był to jednak…fortepian. Albo pianino, nigdy nie potrafiłem ich od
siebie odróżnić. Dom był bardzo przestronny. Pierwsze piętro miało balkon z
rzędem drzwi z którego można było oglądać co się dzieje na parterze. Ciekawy
pomysł. Na piętro prowadziły wielkie schody z białymi barierkami…No, teraz już
raczej czarnymi od sadzy. Z
pomieszczenia w którym obecnie się znajdowaliśmy można było dotrzeć do wielkiej
jadalni ze stołem dla 10 osób. Na wprost
drzwi wejściowych był korytarz z wielkimi szklanymi drzwiami, które prowadziły
do pokoju z fortepianem. Instrument stał na prawo od…Wielkich. Szklanych.
Okien. Z powybijanymi szybami oczywiście.
-Wyjeżdżaj
mi z mojego pokoju!!!-krzyknęła jakaś dziewczyna na progu drzwi wejściowych.
Jej wzrok był skierowany na pierwsze piętro, gdzie Manson zaczął zwiedzanie.
Nieznajoma była mniej więcej w naszym wieku. Miała ciemnobrązowe włosy które
opadały na ramiona. Nie były długie. Po prostu lekko poniżej ramion. I
falowane. Oczy miała dość mocno podkreślone czarną konturówką, którą dziewczyny
robią sobie zazwyczaj kreski. Źle to ująłem. One były BARDZO mocno podkreślone.
Jej ubranie było…jak to ująć? Może tak: Bluzka z krótkim rękawem odsłaniająca
prawe ramię w której szkarłatny kolor już prawie się zmył. Do tego sprane, jasno
brązowe spodnie i bose stopy. Na dłoniach miała skurzane rękawiczki bez palców,
a na prawej ręce dziwną bransoletkę z oplatającym ją srebrnym wężem. –A ty co
się tak patrzysz?! Pierwszy raz dziewczynę widzisz?!-nieznajoma zwróciła się w
moją stronę.
-O
MÓJ BOŻE!!! -wykrzyczała Teria podskakując w miejscu. Spojrzałem na nią i
dostrzegłem, że prawie płacze ze szczęścia! Nieznajoma roześmiała się.
-Bogiem
nie jestem, ale mogę ci potwierdzić, że nie śnisz.-uśmiechnęła się do niej i
ruszyła po schodach na górę do Mansona. Ja Gerard i Teria ruszyliśmy za
nieznajomą.
-Dlaczego
życie tak bardzo mnie nienawidzi?-powiedziała dziewczyna opierając się o
framugę drzwi do jej pokoju , krzyżując ręce- Najpierw wydaje cię na świat,
potem niszczy to co kochasz, a na koniec podarowuje śmierci w prezencie.
Hmm
mądre słowa. Już ją lubię. Ma takie samo nastawienie do życia jak ja. Żyjesz, a
potem umierasz, ale najpierw tracisz wszystko.
-Kim
ty w ogóle jesteś?-spytałem. Zwróciła się w moją stronę.
-Osobą,
nie widać?!-pstryknęła mi palcami przed nosem..
Teraz zajęła się moim przyjacielem. Z
niewyobrażalną szybkością przygwoździła Mansona do osmolonej ściany, a pod
podbródek podłożyła srebrny, błyszczący sztylet. Po czym powiedziała prawie
szeptem:
-Posłuchaj
mnie. Włazisz do mojego starego pokoju bez zaproszenia i to w dodatku jesteś
pierwszym chłopakiem, który postawił tu stopę.
Jeśli sądzisz, że jestem przeszczęśliwa z tego powodu to się mylisz
….-nagle zadzwonił do niej… telefon? No OK, ale ta dziewczyna nie wyglądała na
taką, która pochodzi z tej epoki. Spojrzała na kieszeń w swoich spodniach,
westchnęła, a jej sztylet w oka mgnieniu schował się do rękojeści. Włożyła ją
za pas i wyciągnęła telefon.
-Halo?-spytała
do słuchawki.-Boże, aleś ty głupi żeby tak nagle do mnie dzwonić…Jasne, że tak,
no inaczej nie mogę prawda?...W moim domu, a gdzie? Może na
Księżycu….-roześmiała się i zaczęła krążyć po pokoju.-Przestań, dobrze znasz
moje zdanie na ten temat….CO?! A spróbuj tylko!-wykrzyknęła po czym kopnęła
nogą w deskę, która leżała na podłodze.-Mówię ci nie! Nie dociera to do
ciebie?!...Debil….A ja cię nie znoszę.-po chwili milczenia powiedziała jednak-
Ale uważaj, Bezcieleśni tylko czekają aż stracę czujność i tu wparują-nagle
rozległo się pukanie do drzwi-Szybki jesteś.
Rozłączyła
się i powiedziała w nasza stronę:
-Za
mną.- wyszła na korytarz, ale gdy zobaczyła, że dalej jesteśmy w pokoju
powiedziała- Na co czekacie?! Na zaproszenie?
Ruszyliśmy
za nią. Manson zachowywał się jak duch, chyba był jeszcze w szoku po tym co się
stało, a Gerard stanął obok mnie i spojrzał pytającym wzrokiem na dziewczynę przed nami.
-Nie
wiem. Ale sam widziałeś. Lepiej się jej słuchać.- tak więc zeszliśmy za nią po
schodach na parter.
Dziewczyna
podeszła do drzwi wejściowych i otworzyła je z mocnym skrzypieniem. Po drugiej stronie stał chłopak wyglądający o
wiele normalniej od swojej koleżaneczki. Miał ubrania z dwudziestego pierwszego
wieku, a to już coś. Co z tego, że miał skurzaną, czarną kurtkę i wyglądał jak
rockowiec? A może jednak? No to faktycznie się dobrali. Para dziwaków. Chłopak był wpatrzony w telefon i widać było,
że pisze SMS-y. Nieznajoma wyrwała mu go i schowała za plecami. On westchnął i wyciągnął dłoń. Do całej tej
dziwnej dwójki dołączyło to, że nie tylko dziewczyna nosiła skórzane rękawiczki
bez palców, ale też chłopak. Gdzie my w ogóle trafiliśmy?!
-Co
to? Znowu będziesz udawała, że nic nie mówisz?-powiedział. Dziewczyna kiwnęła
na nas głową i uśmiechała się.
Nieznajomy spojrzał na nas.
-O,
cześć.-opuścił dłoń.-Wybaczcie, że was nie zauważyłem.-teraz zwrócił się do
dziewczyny.-Przydzieleni?
-Prorocy,
nic wielkiego. Gorzej by było ze Zmiennymi. Wnerwia mnie to, że niektórzy
potrafią zmieniać się nawet w pająka. Ja przemieniam się w wyrośniętego,
białego wilka i nie potrafię schować się pod szafę, albo uciec pod
drzwiami.-odparła.
-Zaraz,
zaraz o czym ty w ogóle mówisz? Jacy Prorocy? Jacy Zmienni?-spytał nagle Gerard.
-No
właśnie! Co to ma znaczyć? To jakiś żart? Gdzie tu są kamery, co? Tak, tak
nabraliśmy się, już możecie wyjść!-krzyczał Manson, a jego głos odbijał się
echem po pustych pomieszczeniach. To dodawało lekkiej mroczności temu miejscu.
Spalone ściany, zniszczone przedmioty walające się po całym domu, brakuje tutaj
jeszcze tego, że ktoś tu zginął. Nagle mi się wymsknęło.
-Kto
tutaj tak w ogóle mieszkał? Ty sama?
-Nie.
–odpowiedziała lakonicznie.
-Ktoś
jeszcze?
-Tak.
-Uraczysz
mnie odpowiedzią?
-Zależy.
-Od
czego?
-Od
tego czy przyda ci się ta odpowiedź.
-Przyda
się.-do naszej gry dołączyła Teria.
-Bo?
-Będziemy
wiedzieć o tobie więcej.
-A
potrzebne wam to?
-Jak
masz na imię?-znowu spróbował Manson.
-A
co cię to obchodzi?!
-Chcę
wiedzieć jak będzie nazywać się moja dziewczyna.-powiedział Manson. Nieznajomy
prychnął i roześmiał się. Zapadła chwila ciszy.
-Imię
nie jest istotne. To tylko zbitka kilku żałosnych liter. Twierdzę tak od zawsze
i twierdzić nie przestałam.
-Potwierdzam.
Nasza rozmowa na temat twojego imienia trwała dobre dwie godziny.-powiedział
nieznajomy.-Ja na szczęście tak nie robię. Mam na imię Basrar.-dodał i podał
nam rękę. Uścisnęliśmy ją po kolei.-Z Młodą możecie się męczyć nawet miesiąc.
Życzę powodzenia.-w tej chwili dziewczyna wyciągnęła rękę i powiedziała:
-Jak
na razie możecie się do mnie zwracać po prostu Młoda.
Młoda
rozglądała się po domu. Podeszła do spalonego fortepianu i uklękła przy deskach, które jeszcze jakimś
cudem się zachowały. Niestety nie można tego powiedzieć o całym instrumencie.
Wszystko doszczętnie spalone. Dom musi być opuszczony już od co najmniej
kilkudziesięciu lat, więc…jak to możliwe, że ona tu mieszkała? Na to pytanie
nie ma chyba racjonalnej odpowiedzi. Klęczała tak aż nagle zaczęła nucić i grać
na niewidzialnych klawiszach. Chyba przypominała sobie jak to było, gdy jeszcze
był cały. Nagle zerwała się.
-Zaraz
tu będzie! Jabłko, musimy się schować, i to szybko!- zawołała do Basrara.
Jabłko? Ok. Albo mi się wydawało, albo w jej głosie słychać było szczerą
nienawiść.
-Co
proponujesz?- spytał.
Młoda wstała i zwróciła się do nas.
-Posłuchajcie mnie. Razem z Basrarem schowamy się na piętrze-wskazała palcem w górę- ale wy
musicie tu zostać. Bezcielesny przybędzie lada moment.-te słowa jakoś mnie
obudziły.
-Skoro ma tu przyjść, to nie lepiej żebyście
z nami zostali i nam pomogli?
-Tak byłoby najlepiej, wy wiecie o nich
więcej niż my!-powiedział Gerard. Pewnie sam nawet nie wiedział kim są stwory o
których mówimy, ale chciał tak jak ja zatrzymać ich przy nas. Młoda podeszła do
nas z nieziemskim spokojem na twarzy.
-Nie jest to dobry pomysł.-odpowiedziała.
-Dlaczego?-spytała Teria.
-Dobra, zostawmy to. Nie możemy z wami zostać
z tego powodu, ze jesteśmy tutaj z Młodą bezbronni. Nie mamy nic, czym
moglibyśmy odgonić Bezcielesnego.-powiedział Basrar i stanął obok dziewczyny.
-A my mamy?!-spytał Manson.
-Nie.
-Więc nas zabije!
-Owszem.
-Kłamca. Ciekawe czy w stosunku do mnie też
tak łżesz.-powiedziała ze śmiechem Młoda.-A to, że ogień nie jest ci obcy?-to
było dziwne pytanie. Kto nie wie co to jest ogień?!
-Musisz
mi to wypominać?
-Tak.
-Dobra,
dosyć. Co mamy robić jak Bezcielesny się tu zjawi? Masz jakiś plan,
Młoda?-spytałem, aby przerwać ich kłótnie.
-Oczywiście,
że nie! Plany są po to żeby wymyślać je na ostatnią chwilę!-złapała Basrara za
rękę i szybko pobiegli po schodach na górę. Na pożegnanie Młoda podeszła
jeszcze do barierki na piętrze i zawołała:
-Tylko
nie dajcie się zabić! Jesteście mi potrzebni!
-Do
czego?!-zawołałem, ale Młoda już pobiegła do końca korytarza, który kończył się
za ścianą. Tam też chyba były pokoje.
-Wariatka
jakaś, mówię wam.-powiedział Gerard.
-A
tak w ogóle to gdzie my jesteśmy?-spytał Manson. Przez tą dwójkę nawet nie
zauważyłem, że nie znam tego miejsca. We czwórkę, no dobra, SZÓSTKĘ, znajdujemy
się w jakimś spalonym domu, ale na pewno nie w naszym mieście. U nas takich nie
ma.
-W
domu.-odpowiedział ironicznie Gerard.
-Naprawdę?!
Nie zauważyłem, wiesz?!-odparł na to Manson i odepchnął Gerarda dalej od
siebie.-Nie wiem jak wy, ale ja nie będę sobie czekał na jakiegoś Bezdusznego,
który ma mnie pożreć.-uniósł ręce na znak kapitulacji.
-A
kto ci powiedział, że on chce cię zjeść?! I to jest Bezcielesny!-wykrzyknęła z
oburzeniem Ter. Chyba naprawdę się wściekła, ale musi też do niej dotrzeć, że
Manson nie jest Prorokiem i nic o tym nie wie.
-Na
jedno wychodzi. Mnie wisi, czy idziecie ze mną czy tu zostajecie. Nara.-zrobił
jeden krok i zatrzymał się z wzrokiem skierowanym na sufit. Dom dziwnie się
zatrząsnął. Czułem jak cała podłoga wibruje. Kłopoty. Na bank będą kłopoty. Dom
zaskrzypiał. To tak jakby uwolnił się z ramion ziemi i zaczął wstawać. Powoli
wstawać.
-Jak
miło znowu was widzieć.-zasyczał głos za nami, a Manson zrobił się blady jak
ściana. Odwróciłem się, a gdy to zrobiłem, zamarłem. Szybko wyszukałem ręki
Terii i pociągnąłem ją do Mansona. Gerard już tam był, widocznie był szybszy
ode mnie. – Myśleliście, że mi uciekniecie tak?! Ohh jakie to wielkie
rozczarowanie dla was. Na szczęście
przewidziałem to i przeniosłem was do tej…już ruiny. Chciałem tylko ją tu sprowadzić…
-Kogo?-spytałem. Bezcielesny zwrócił się w
moją stronę ze swoją niesamowitą szybkością. Jego czarne jak noc oczy
skrzyżowały się z moim spojrzeniem. To uczucie nigdy mnie nie opuści. To tak
jakbyś stracił umiejętność odczuwania
emocji. Nie możesz się uśmiechnąć, a twoje wnętrze wypełnia pustka. Bardzo
podobna do czarnej dziury. Tak można opisać jego oczy.
-Córkę czas. Tą, której ludzkie sekundy płyną
we krwi. Dziewczyna przez wolę ojca złożona na ofiarę czasu. Życie w niej
jednak nie poddało się i jest gdzieś na świecie. Aż nie złapiemy jej i ten czas
nie zostanie ofiarowany nam jako posiłek-oblizał czarne, wąskie jak szparka
wargi swoim długim, tak samo czarnym (on ma w ogóle coś kolorowego?!)
rozdwojonym językiem jak u węża. Dziwnie jest tak przyglądać się stworzeniu,
które ponad wszystko pragnie kogoś zabić, aby tylko jego żołądek nie pozostał
pusty.
-Dlaczego to robisz? Czas można uzyskać na
wiele sposobów, a zabijanie dla pożywienia to…niewybaczalne!-wykrzyknęła Teria.
Zgadzam się.
Nagle coś szklanego rozbiło się na piętrze.
Dźwięk rozniósł się echem po pustych pomieszczeniach domu. Bezcielesny
błyskawicznie odwrócił się w stronę schodów.
-Ktoś
tam jest…-zasyczał i już chciał wchodzić na piętro, gdy usłyszałem głos Młodej za plecami.
Mimo, iż chcecie mnie wykorzystać to jest mi
was bardzo żal. Czego chciałbyś od moich Proroków?-mówiła spokojnym, opanowanym
głosem, który zdradzał pewien drobny szczegół. Zabrzmiała jak dziecko szukające
odpowiedzi wśród dorosłych. I Bezcielesny od razu to zauważył.
-O jak miło cię widzieć Córko czasu…To
zaszczyt móc patrzeć na twoją osobę z tak bliska.- ukłonił się najniżej jak
potrafił po czym ruszył w kierunku Młodej. Gdy już przy niej stał, pochylił się
na wysokość jej oczu, ona wpatrywała się w niego jak zaczarowana.-Anne Marie,
moja droga. Tyle wycierpiałaś, dziecko. Ale wiesz dobrze, że mogę ci pomóc.
-Musimy coś zrobić! Takie gadanie nigdy nie
znaczy nic dobrego!-szepnęła do mnie Ter.
-Ty powiesz, gdzie mama?-spytała Młoda.
-Zabiorę cię do niej. Tylko podaj mi rękę.-Bezcielesny wyciągnął do
niej swoja gadzią „dłoń”.
-Podobno miałaś nas ratować, a nie szukać
mamusi.-powiedział Manson.
-Seke ri Deri zeli forne. –wyrecytowała
dziewczyna jako odpowiedź po czym cofnęła się do tyłu.- Rodzimy się i umieramy.
Czekamy i idziemy dalej. Cieszymy się i
smucimy. Dostajemy i tracimy. Wierzymy i …widzimy.- nagle cała podłoga
zapełniła się bardzo cienkimi, złotymi jak napisy w Księdze skrawkami. Połyskiwały one w powietrzu lekkie jak
piórka. Zamiast spadać wędrowały w górę. Ostrożnie mijały się płynnymi ruchami,
aby po chwili całkowicie się zatrzymać. Gdy jeden z nich płynął ku mnie,
wyciągnąłem do niego rękę. Musnął lekko mój palec i poczułem niezwykłe ciepło.
Po chwili ten skrawek zaczął się przeistaczać. Zmienił się w złote nici, które
od mojego palca zaczęły podążać do nadgarstka. Teria, Manson i Gerard zrobili
to samo. Nasze nadgarstki aż po same palce były oplatane przez złote nici
stworzone przez skrawki z nie wiadomo czego i nie wiadomo skąd.
Basrar,
który do tej pory gdzieś zniknął, znowu
do nas wrócił i stanął obok dziewczyny. Młoda zamknęła oczy, a chłopak…
Ujmijmy
to w puntach, OK?
1.
Chłopak
zdejmuje rękawiczki.
2.
Dziewczyna
dalej stoi.
3.
Zamachuje
się.
4.
Dziewczyna
nadal stoi.
5.
Z jego rąk
wydobywają się płomienie, które okalają całe pomieszczenie.
6.
A teraz
odmiana!...Dziewczyna dalej stoi.
Że, jak?! No dobra, widzę to co ma się
zdarzyć, ale w życiu nie spotkałem kogoś kto potrafi panować nad ogniem! No,
nie licząc bajek, opowiadań i innych bzdet, które właśnie się ziszczają. Bezcielesny
nerwowo rozglądał się dookoła. Ogień pochłonął już ściany i powoli kierował się
w stronę Bezcielesnego. Mimo, iż w pomieszczeniu powinno być już duszno i brak
powietrza powinien nas uśmiercić , to nic takiego się nie działo. Żywioł był
dziwnie spokojny, wolny, opanowany. Pewnie za spawa tego chłopaka.
Młoda wciąż z zamkniętymi oczami usiadła na
podłodze. Jej klatka unosiła się delikatnie przy każdym wdechu i wracała przy
wydechu. Spokój. Dlaczego do cholery wszyscy są tacy spokojni?! Młoda, Basrar,
Teria, Gerard i Manson oraz ten ogień! A te skrawki?! Spojrzałem na moją rękę.
Nici dalej ją oplatały i lekko poruszały się jakby wędrowały dalej. W tej samej chwili Młoda uchyliła powieki. Jej
tęczówki były tak samo złote jak skrawki, które pochłonął ogień. Już zniknęły,
nici zostały, a dziewczyna wstała, podeszła do Bezcielesnego i rzekła:
-Teraz odejdziesz. Powrócisz do swoich braci,
a nas wszystkich zostawisz w spokoju. Kiedyś jeszcze się spotkamy, w to nie
wątpię, ale możesz być pewien, że jeśli skrzywdzisz moich przyjaciół to nie masz ode mnie litości. Powybijam was
wszystkich co do jednego i nie będę miała oporów. Odejdź, zagubione
stworzenie.- w jednej chwili Bezcielesny rozpłynął się w powietrzu. Pomimo
ognia, który już lizał moje stopy, dało się odczuć zimno. Młodą nagle zaczęły oplatać
te same nici, które miałem na ręce. Od bosych stóp do szyi i skroni. Z każdym
centymetrem ich wędrówki zmieniał się jej
strój -białą sukienkę do ziemi i szerokimi rękawami sięgającymi ponad łokieć,
które odsłaniały-tym razem-oba ramiona. Gdyby nie te zbyt mocno podkreślone oczy
pewnie uznałbym, ze jest bardzo ładna. Basrar wziął wdech i ogień od razu zgasł. Razem
wyszli przez główne drzwi pozostawiając za sobą tylko masę pytań i nasze wciąż
oplatane nadgarstki. Dźwięk zamykanych drzwi powiedział nam, że szybko nie
wrócą. I sam nawet nie wiem czy to dobrze czy źle.
Kocham kocham kocham kocham!!! Moja droga, uwielbiam Twój styl pisania i sposób, jakim żywo relacjonujesz przebieg akcji. Ale czasem dialogi wydają mi się troszkę chaotyczne i muszę główkować nad tym, kto może to mówić :P nie przejmuj się tym, ja zawsze się do czegoś przyczepię. Poza tym, i tak jesteś MEGA! :* zapraszam na mój blog: http://piec-zywiolow-silence.blogspot.com/ ja też ostatnio dodałam coś tam :) i pisz jak najszybciej bo zżera mnie ciekawość!
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagi ;) Spróbuję się poprawić :D
Usuń