sobota, 23 stycznia 2016

W objęciach gwiazd - Oliwia Tybulewicz


          Nasza planeta została przeludniona. Aby znaleźć nową nadzieję dla ludzkości naukowcy i astrolodzy odkryli Geminę. Statek Zorza Polarna już od stu lat przemierza zakątki kosmosu, by dotrzeć do upragnionego celu.W tym oto miejscu żyje Rosalita Rosario, dziewczyna, której świat nieoczekiwanie staje na głowie. 
         Statek podzielony jest na Republiki, a każdą z nich cechuje coś innego. Rosa pochodzi z Republiki Terry, czyli nie najbiedniejszej, nie najbogatszej - tej szarej, zwyczajnej. Pewnego dnia dowiaduje się, że dostała stypendium i będzie uczyła się w największej i najbogatszej Złotej Republice. Czy jednak można dryfować w nieskończoność? 

         Ostatnio każdy zaczynał bez najmniejszej blokady zasypywać mnie wrażeniami/spojlerami oraz informacjami na temat Gwiezdnych Wojen. Bo premiera i tak dalej. Decyzję o przeczytaniu W objęciach gwiazd podjęłam dość długo przed premierą następnej części Gwiezdnych Wojen, zupełnie nieświadoma, że powstanie z tego taki raban. 
         Rosa jako główna bohaterka była po prostu... nijaka. Zwyczajna, niczym specjalnym się wyróżniała i to mnie irytowało. Była także egoistką, bo nie dość, że nie chce się dowiedzieć nic o swojej rodzimej planecie, to jeszcze wścieka się o to, że ktoś obraża statek! Rozumiem, że się na nim wychowała, ale jednak to, że jest ziemianką trochę ją obowiązuje. Jednak ona nie zwraca na to uwagi, a do bycia ziemianinem się nie przyznaje. 
Szkoda czasu na zamartwianie się rzeczami, których nie da się zmienić. To te, z którymi można coś zrobić, są warte uwagi. 
         Akcja W objęciach gwiazd była ciekawa, owszem, ale nie fascynująca, spontaniczna, czy niebezpieczna. Przez większą część książki towarzyszymy głównej bohaterce, o zgrozo z narracją pierwoszoosobową, w jej nudnej codzienności. Co z tego, że największym jej szaleństwem było upicie się na imprezie i wracanie do domu w objęciach obcego chłopaka, który notabene nie jest obcy, bo się znają. Dopiero w ostatnich stu stronach coś się dzieje, jednak element zaskoczenia, który próbuje wprowadzić autorka jest nużący i tak naprawdę wcale nie jest elelementem zaskoczenia. 
          Jak tak patrzę na całą tą historię po jej przeczytaniu wydaje mi się, że raczej już nie sięgnę po tę książkę. Losy Rosality niezbyt mnie fascynują, a opisywanie jej dni po kolei, mało fascynujących, nie jest moją bajką.


         Język autorki czasami mnie dobijał. Moja przyjaciółka stwierdziła, że pisze podobnie jak ona, jednak to porównanie to przepaść. Styl jest taki sobie, miejscami dziecinny. Z w ł a s z c z a  zdrabnianie nazw poszczególnych Republik do na przykład Gwiezdna - Gwiazdki, Złota - Złotka. Z czasem staje się to tak dziecinne, że aż irytuje. 
         W objęciah gwiazd jest ładnie wydane. Gwiazdy i Rosalita na okładce mi się w sumie podobają, lecz opis z tyłu pozostawia wiele do życzeia. 
         Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Jako podsumowanie powiem, że ta książka nie jest żadną skarbnicą mądrości, co jest plusem, bo takich książek dla rozywki jest coraz mniej. Jednak pozostawia wiele do życzenia. 

Tytuł: W objęciach gwiazd
Autor: Oliwia Tybulewicz
Wydawnictwo: Lucky
Liczba stron: 320
Ocena: 5/10



Za książkę dziękuję wydawnictwo Lucky! 

33 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tej książce, ale być może przeczytam ją dla samej rozrywki. ;)
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba raz spotkałam się z recenzją tej książki i ona również była negatywna. raczej nie sięgnę po tę pozycję ::/ Pozdrawiam :*

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojć, po takiej recenzji nie wiem, czy czytać tę książkę, czy nie... może kiedyś, jak będę chciała sięgnąć po jakąś książkę, która będzie zwykłym umilaczem czasu, to wezmę ją w swoje łapki.
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Fantastyczne książki

    OdpowiedzUsuń
  4. Takich książek rozrywkowych jest coraz mniej? Żartujesz - przecież cały czas się wydaje historie tak lekkie, byle tylko się sprzedały xD Ale jeśli będę miała sięgnąć po SF, wybiorę chyba coś bardziej ambitnego.
    http://drewniany-most.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tu nagle magicznym cudem okazuje się, że ma w sobie morał, który trzeba pochwalać. Nawet Zmierzch coś tam posiadał.

      Usuń
  5. Faktycznie okładka jest urocza i taka kosmiczna. Miałam nadzieję, że tę książkę wyżej ocenisz, ponieważ zapowiadała się intrygująca lektura. Raczej nie przeczytam :(
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że książka Cię nie zachwyciła. Ja póki co nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam tek książki w planach i już raczej po nią nie sięgnę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż dwa?! Ehh, dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie mój klimat więc raczej nie zainteresuję się tym tytułem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomysł na książkę wydawał się ciekawy. Szkoda, że to wyszło tak troszkę słabo. Ale być może przeczytam, chociażby, żeby wyrobić sobie zdanie :D

    Pozdrawiam!
    http://subiektywniekrystix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Po twojej recenzji wątpię czy już po nią sięgnę. Nie znoszę takich lektur, gdzie autorka chce zrobić coś fajnego, innego, a wychodzi wkurzająco dla czytelnika ;)

    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/01/korona-w-mroku.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Po przeczytaniu Twojej recenzji, mówię tylko: do widzenia na dzień dobry, książeczko. Nie, nie i jeszcze raz nie. :P

    Zapraszam do siebie na nowy post - unboxing!
    Przerwa na książkę

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm po książkę raczej nie sięgnę, ale bardzo ciekawa recenzja :) pozdrawiam cieplutko
    http://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny pomysł - naprawdę. Szkoda, że efekt kiepski :(

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja czytalam sporo pozytywnych recenzji o tej książce i chętnie ją przeczytam żeby wyrobić swoje własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Szkoda, że tak słabo wyszła ta książka, bo zarówno pomysł na nią jak i opis są dość ciekawe
    Pozdrawiam, Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeżeli autorka tego bloga jest taką koneserką literatury jak znawczynią ortografii, to gratuluję ;) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed dodaniem recenzji czytam ją czasem nawet po pięć razy, a niekiedy kilka dodatkowo jeden akapit. Co już trochę daje. W dodatku po Twoim komentarzu przeczytałam ją po raz kolejny. Nie znalazłam błędów, nie licząc dwóch, może trzech małych literówek, ponieważ klawiatura nie kliknęła mi na przykład litery „n". Nie uważasz, że lepiej jest mi powiedzieć, co jest źle niż od razu posądzać o „koneserkę literatury", której ortografia leży?
      Miałam zamiar wejśc na Twojego bloga i sprawdzić Twą jakże mniemam idealną i niezachwianą polszczyznę jednak jak widać nie mogę.
      Mimo wszytko dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
    2. A propos błędów ortograficznych:
      Myślę, że chodziło o słowa:
      niedość zamiast nie dość
      ziemieninem zamiast ziemianinem
      toważyszymy zamiast towarzyszymy
      na prawdę zamiast naprawdę

      Ps.będziesz musiała założyć cmentarz zapomnianych blogerek

      Usuń
    3. Ziemieninem jest literówką, którą ( dziękuję za wskazanie mi jej ) zaraz poprawię. Jak również wdzięczna jestem, że przynajmniej mogę wiedzieć jakie błędy popełniłam. Wszystko już, mam nadzieję, poprawione. Jeszcze jakieś zastrzeżenia?
      To PS mogłaś sobie jednak darować. Nie jest osobą, która lubi kogoś wyzywać, choć się o to prosi więc puszczę to mimo uszu :) Jednak na przyszłosć proszę o nie atakowanie mnie, oszczędzmy sobie myśli, że w Internecie wszytsko wolno.

      Usuń
    4. Nie ma to jak hejtować z anonima..Naprawdę? Kilka błędów zrobiła i od razu musisz napisać coś od siebie? Okej, rozumiem jakbyś tylko ją poprawiła, ale swoje bezsensowne uwagi zachowaj dla siebie.

      Usuń
  18. Nie słyszałem o tej książce, ale patrząc na Twoją opinię raczej nie chcę się zapoznawać bliżej.
    Świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Głupia recenzja. Nie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Słyszę o tej książce po raz pierwszy i nie będę rozpaczać, jeśli okaże się, że po raz ostatni. Szukam raczej książek naprawdę rewelacyjnych, a ta widocznie taka nie jest. Nie chcę tracić niepotrzebnie czasu na jej lekturę.
    Pozdrawiam
    ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Z opinią jest jak ze szczoteczką do zębów - warto mieć własną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! W końcu nie każdy musi od razu kochać/nienawidzić daną książkę na wzorzec innych :)

      Usuń
  22. Droga Klaudio podziwiam Twoją pasję do ksiażek ale uważam, że Twoja opinia nt. W objęciach gwiazd jest oparta na błędnych przesłankach. Nie wiem, czy książkę czytałaś w pośpiechu, czy długi czas od przeczytania napisałaś recenzję ale mijasz sie z faktami. Rodzice Rosality Rosario poznali się na statku (mogłbym to dokładnie opisać ale to byłby spojler) i ona urodziła się na statku – z czego wynika, że nie jest Ziemianką . Jako Polak mieszkający w Niemczech doskonale rozumiem, że bronisz swojej ojczyzny, jeśli inni o niej źle mówią . To zdrowe i w żadnej mierze “egoistyczne”. Po drugie to normalne, że robisz zdrobnienia w stosunku do mieszkanców innych panstw/republik; np. My nazywamy Niemców – Niemiaszki, Helmuty czy Szwaby; nie będziemy ich przecież ciągle nazywać Niemcy, bo to byłoby nudne. Nie wiem, jak Ty ale ja na statku kosmicznym nie byłem dlatego opis życia na statku odebrałem jako bardzo ciekawy. Cieszę się, że najpierw przeczytałem książkę a potem zapoznałem się z Twoją opinią; bo gdybym zrobił odwrotnie to z pewnością po książkę bym nie siegnął. A tak przeczytałem i warto było! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro, że to napiszę, ale mocno poprawiłeś mi humor tym komentarzem. Rozumiem, iż miał on być rodzajem hejtu czy tym podobnym, jednak niektóre argumenty są po prostu zabawne :D
      Recenzje zawsze piszę w dzień przeczytania książki; góra dwa.
      Niemczuszki raczej nie nazywacie( Złota - Złotka; Niemcy - Szwaby = Co brzmi mniej dziecinnie? ) A skoro Rosalita nie jest Ziemianką to czym? Krową? Kosmitą? Mimo wszystko na pewno nie zaprzeczysz, że jej przodkowie pochodzą właśnie z Ziemi.
      Opis życia faktycznie był ciekawy, jednak po takiej książce spodziewałam się przede wszytskim akcji. Coś w rodzaju Gwiezdnych Wojen. Takie książki są po prostu nużące kiedy wnikasz w zwykłe codzienne życie.
      Jeśli chce się faktycznie zakupić jakąś książkę, bo kogoś zaciekawiła to czyta się nie jedną, ale kilka ( jeżeli nie kilkanaście recenzji tejże pozyji), ponieważ przemawia to wtedy jako głos większości :) Poza tym każdy i tak ma inne zdanie o danej książce - jedni kochają, drudzy nienawidzą - czy nie o to chodzi? ;)

      Usuń

Cześć, bardzo mi miło, że tutaj dotarłeś. Nie krępuj się, powymieniaj ze mną myśli!